Więźniarki z Opatowa: Zofia Adamska, Elżbieta Rydzewska-Kotarska, Bronisława i Helena Techman

Maria Borzęcka PRZEŻYĆ RAVENSBRUECK

Będzie to opowieść o czterech kobietach, które los zetknął ze sobą najpierw w Opatowie, a później rzucił daleko od ojczyzny, gdzie razem przeżyły 5 lat w obozie niemieckim w Ravensbrueck.

Bohaterkami będą:

  • Zofia Adamska- urodzona w Opatowie, absolwentka opatowskiego Gimnazjum im. B. Głowackiego w 1930 roku; po studiach medycznych w Poznaniu otrzymała dyplom lekarza 30 czerwca 1939 roku.
Zofia Adamska; zdjęcie maturalne z 1930 r. Zofia Adamska; zdjęcie powojenne z 1947  r.

Uczennica Zofia Adamska, z tyłu przy ścianie, stoi jej nauczycielka polskiego p. Elżbieta Kotarska; zdjęcie z 1929/30 r., Gimnazjum im. B. Głowackiego w Opatowie

 

  • Elżbieta Rydzewska-Kotarska – nauczycielka języka polskiego w Gimnazjum im. B. Głowackiego w latach 1929-1933; do aresztowania – nauczycielka gimnazjum w Płońsku.

Elżbieta Kotarska; zdjęcie z 1967 r.

 

  • Bronisława i Helena Techman – siostry, urodzone w Sokołowie Małopolskim; nauczycielki szkoły powszechnej w Opatowie; od 1921 roku związane z opatowskim szkolnictwem.

Bronisława i Helena Techman, 1967, Opatów

 

Zofia Adamska była na maturze z języka polskiego egzaminowana przez Elżbietę Rydzewską (na świadectwie dojrzałości widnieje jej podpis). Panie Techmanówny z pewnością były znane pani Rydzewskiej i Zofii Adamskiej, bo należały do bardzo aktywnych nauczycielek w Opatowie, działały w ZNP, Polskim Towarzystwie Krajoznawczym i w harcerstwie.

Ravensbrueck to dziś mała wieś koło Fuerstenbergu, 80 km na północ od Berlina, położona malowniczo nad jeziorem Schwedt w otoczeniu lasów. W tej wiosce w 1939 roku utworzono jedyny nazistowski obóz koncentracyjny dla kobiet z całej Europy.

Najpierw trafiła tu Elżbieta Rydzewska-Kotarska. Aresztowana wraz z mężem Stefanem Kotarskim w Płońsku jesienią 1939 roku,  do obozu została przywieziona 20 kwietnia 1940 roku z transportem z Działdowa i otrzymała obozowy numer 3308. Bronisława i Helena Techmanówny oraz Zofia Adamska zostały aresztowane przez Gestapo w Opatowie w nocy z 10/11 czerwca 1940 roku w ramach – Besondere Aktion gegen polnische Inteligenz – i osadzone  w więzieniu w Sandomierzu. Do Ravensbrueck zostały przewiezione 23 sierpnia 1940 roku z transportem 126 Polek z Sandomierza, Kielc, Tomaszowa Mazowieckiego, Piotrkowa i Częstochowy.

Otrzymały numery obozowe, których musiały odtąd używać zamiast swych imion i nazwisk:

Zofia  Adamska – numer 4361, Bronisława Techman – numer 4373, Helena Techman – numer 4374.

Do końca 1940 roku liczba Polek w obozie Ravensbrueck dochodziła do 1075, a do końca wojny do końca kwietnia 1945 roku było ich około 40 tysięcy, przy ogólnie liczbie kobiet, które przeszły przez obóz 130 tysięcy różnej narodowości.

Spotkanie ze znajomymi z Opatowa w piekle obozowej rzeczywistości było smutne, ale też przywoływało dobre wspomnienia i podtrzymywało na duchu. Przeżyły tu 5 lat trudnych do wyobrażenia lat życia w rytmie obozowych długich apeli na zimnie, pracy ponad kobiece siły, złego odżywiania i głodu, braku higieny, epidemii chorób, uczucia depresji, znoszenia różnego rodzaju upokorzeń, lęku przed śmiercią, troski i tęsknoty za bliskimi w kraju.

Nieprzywykłe do ciężkiej pracy fizycznej kobiety z inteligencji własnymi rękami musiały w pierwszych latach rozbudowywać obóz, budować drogi, osuszać bagna, a potem pracować w warsztatach kuśnierskich i – jak panie Techmanówny i pani Kotarska – w obieralni warzyw w ciemnej piwnicy (3 lata), co  odbiło się na ich zdrowiu. Zofia Adamska jako lekarz została  zatrudniona w szpitalu obozowym, tzw. rewirze, ale rządzili tu lekarze niemieccy, brutalnie obchodzący się z chorymi więźniarkami. Lekarki więźniarki nie miały wiele możliwości pomocy, przy braku lekarstw, jedzenia, ale robiły, co było w ich mocy.

Znalazłam jedynie wspomnienie z obozu Elżbiety Kotarskiej, w którym opisuje też spotkanie innych swych uczennic i znajomych z Płońska:

„.. byłam rada, że z racji mej pracy w obieralni mogę nad nimi roztoczyć dyskretną opiekę i wzbogacić ich menu obozowe dodatkowymi porcjami chleba lub witaminami w postaci surowych warzyw. Pod sztywnymi, obszernymi kaftanami obozowymi można było przemycić pewna ilość wziętych zręcznie z magazynów obozowych prowiantów”.

Najmniejszą szansę przeżycia miały starsze kobiety, a Niemcy do nich zaliczali wszystkie siwowłose lub z opuchniętymi nogami, bo dla Rzeszy nie stanowiły już „siły roboczej”. Ale to one dbały o młode, przybywające w następnych latach wojny do obozu. Udzielały cennych rad obozowych dzieląc się własnym doświadczeniem, uczyły jak przeżyć np. „zawsze oszczędźcie połowę chleba na wieczór” (w nocy dokuczał głód), „Nigdy nie pijcie wody” (groźba zakażenia się bakteriami), „Wybierajcie wszy” (przenosiły tyfus i inne choroby zakaźne).

Nauczycielki, przedwojenne siłaczki oświatowe, aktywne na wielu polach i w obozie walczyły o wartości, by nie upaść na duchu i innych podtrzymać. W opracowaniach dotyczących obozu znajduje się opis niejawnej pracy kulturalno-oświatowej i solidarności kobiet więźniarek, dzielnych przedwojennych harcerek i wykształconych kobiet. Formy tej pracy to np. pogadanka przy obieraniu kartofli i warzyw, streszczanie utworów literackich, recytowanie wierszy patriotycznych, wykłady na różne tematy bez książek, bazujące tylko na pamięci, nauka języków.

Tą aktywnością broniły się przed zatracaniem w sobie człowieczeństwa, podtrzymywały nadzieję na koniec koszmaru wojny i powrót do normalności.

W książce Urszuli Wińskiej pt. „Zwyciężyły wartości” znalazłam relację Władysławy Sikory z Katowic (obozowy nr 3643):

„Wspaniałe postacie to nauczycielki z Opatowa: Bronisława i Helena Techman. Im zawdzięczam pomoc i opiekę w czasie mej choroby. Nie zapomnę też nigdy pięknych przemówień Bronki Techmanówny w czasie potajemnie urządzanych na bloku uroczystości wśród Polek z najwcześniejszych transportów. Przenosiła nas myślami do ojczyzny krzepiąc nasze serca i podnosząc na duchu.”

Elżbietę Rydzewską-Kotarską tak wspomina Irena Kurowska współwięźniarka z Płońska:

„Dzień 24 grudnia 1940 roku – pierwsza wigilia w obozie. Szybko zapadała grudniowa noc – noc wigilijna – magiczne słowo wyzwala gwałtowną tęsknotę. Tęsknota niby ptak zraniony krążyła bezradnie nad obozem, skrzydłem swym trącając bloki wypełnione więźniarkami. Wewnątrz jej powiew szarpie serce i targa, rwie ku wolności – daremnie.

W piętnastce po stronie B po spożyciu kolacji gwar na sali zmniejsza się, kobiety jakby koncentrując się w sobie, udręczone myśli toną we wspomnieniach. Nagle jedna z więźniarek – Elżbieta Kotarska – wskoczyła na taboret i zaczęła:

„Polsko, Ojczyzno moja, Ty jesteś jak zdrowie,

Ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,

Kto Cię stracił…

Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy…”

Wokół cisza. Blisko półtorej setki kobiet na sali zasłuchana, przejęta. Elżbieta mówi dalej głosem sugestywnym:

„Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.

Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną…”(…) Z inwokacji do „Pana Tadeusza” Ela Kotarska przeszła do kolędy: „Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą…”(…)

Gdy zbliża się do końca, jedna z niewiast stojąca przy oknie krzyknęła: „dozorczyni idzie!”, ale Elżbieta nie przerwała swego wątku, lecz bardziej dobitnie i z naciskiem wymówiła ostatnie słowa kolędy, wtedy dopiero zeskoczyła z taboretu”.

Imię Zofii Adamskiej napotykałam w różnych opracowaniach dotyczących obozu w Ravensbrueck. Zawsze we wspomnieniach płynęła wdzięczność za pomoc chorym w rewirze. Największe wrażenie robi jednak list, udostępniony przez rodzinę, który Zofia otrzymała po wojnie od jednej więźniarki – Ireny Chełchowskiej z Myślenic. Oto fragmenty tego dokumentu:

„Zosiu najmilsza, Doktorze bardzo kochany i cenny! (..) Zaraz sobie mnie przypomnisz, jak Ci powiem, że to pisze ten „goldsztyk” tyfusowy, coś z narażeniem własnego życia, z taką ofiarnością swoich trudów ratowała. Pamiętasz, Paulina mnie hodowała, uciekłam Panu Bogu i Niemcom przed progiem wieczności dzięki Tobie. (…)

Ty wiesz najlepiej, czym było wówczas ratowanie nas – słowo „dziękuję” i „wdzięczność” jest wyrazem zbyt łatwym i oprócz nastawienia psychicznego serca dla Ciebie niczym jest w porównaniu z tamtym niebezpieczeństwem i Twoim poświęceniem”.

[Wyjaśnienie: goldsztyk to obozowe, ironiczne określenie osoby u kresu sił fizycznych i psychicznych; w innych obozach zwano ich muzułmanami]

W kwietniu 1945 roku było wiadomo, że koniec wojny zbliża się. Niemcy palili kompromitujące ich dokumenty i ewakuowali obóz. Bronisława i Helena Techmanówny były w tym makabrycznym pochodzie. Ewakuowano je w kierunku Neusterlitz-Melchow, gdzie zostały wyzwolone przez Armię Radziecką. Do Opatowa wróciły 22 maja i choć były wycieńczone, słabe, postarzałe, od razu  zgłosiły się do pracy w szkolnictwie.

Zofia Adamska została w obozie po wyzwoleniu z najbardziej chorymi, które nie mogły same iść w marszu ewakuacyjnym. Kiedy wkroczyły wojska radzieckie i obóz był wyzwolony, opiekowała się dalej swymi pacjentami z grupą dzielnych lekarek więźniarek. Do Opatowa wróciła dopiero w lipcu 1945 roku, gdy możliwy był transport chorych do Polski. W Opatowie głosiła się na ochotnika do pracy i objęła prowadzenie w przychodni zdrowia w pobliskim Łagowie.

Elżbieta Kotarska po 3 tygodniach wyczerpującej drogi powrotnej wróciła w wagonie towarowym do Płońska prosto do gimnazjum, gdzie czekał już na nią mąż Stefan Kotarski (zwolniony z obozu jenieckiego).

Radość z wyzwolenia i chęć szybkiego powrotu do domu kobiet z obozów w Niemczech mieszała się z koszmarem drogi powrotnej. O zachowaniu się wyzwolicieli radzieckich w stosunku do kobiet (nie tylko Niemek) podręczniki szkolne milczą, ale to inną straszna historia. (Odsyłam do wspomnień byłej więźniarki Wandy Półtawskiej „I boję się snów”.)

Co roku w rocznicę wyzwolenia obozu w Ravensbrueck na tafle jeziora Schwedt rzucane się czerwone róże dla uczczenia kobiet więzionych z całej Europy, które nie dożyły końca wojny, a ich spalone w krematorium prochy spoczywają na dnie tego jeziora.

 

Źródła

  1. Archiwum prywatne rodziny Zofii Adamskiej.
  2. Archiwum autorki.
  3. Anna Kwiatkowska-Bieda, Harcerki z Ravensbrueck, Bellona, Warszawa 2021.
  4. Wanda Kiedrzyńska, Ravensbrueck, Warszawa 2019.
  5. „50 lat gimnazjum i liceum w Płońsku”, Płońsk 1967.
  6. Irena Kurowska, Wspomnienia w: Pułtusk. Studia i materiały z dziejów miasta i regionu, t. 4, Pułtusk 2000.